#15 szkoła czyni z dziecka prawdziwego człowieka, nadaje mu wartość oraz sens jego życiu ;)
No dobra, nie będę ściemniał. Bez szkoły człowiek tak naprawdę byłby nikim. Zwykłym kamieniem zamiast diamentem. Półproduktem. Nie przetworzonym surowcem. Patrząc na moje życie: kim byłbym teraz, gdyby nie szkoła? Gdyby nie system edukacji? Gdyby nie ci wszyscy wyjątkowi nauczyciele, którzy poświęcali swe życie dla mnie i moich kolegów, byśmy pewnego dnia mogli stać się tymi ludźmi, którymi jesteśmy teraz? No byłbym nikim. Gdyby nie te wszystkie lekcje, klasówki, testy, egzaminy. Ten stres przed, w trakcie i po. Te wszystkie oceny, szczególnie te negatywne; każda jedynka dodała mi sił, wzmocniła mnie, uczyniła ze mnie silnego wojownika. Dodała mi skrzydeł, wiary w siebie. Każda uwaga do dzienniczka dała mi lekcję, której nigdy nie zapomnę. Każdy telefon do rodziców. Każde ich wezwanie do szkoły. To wszystko strasznie wzmocniło nasze relacje rodzinne. Każda nieprzespana noc spędzona na nauce owocuje teraz, po latach. Jako człowiek dorosły doceniam każde wydarcie ryja na mnie, bo przynajmniej zrozumiałem, że oni chcieli mego dobra. Każde wyrzucenie mnie za drzwi miało przekazać mi prosty komunikat: ‘stary, przemyśl w końcu swoje życie’ Boże, dopiero teraz widzę, ile oni przekazali mi dobra i miłości… Aż mi głupio… I w ogóle jak cudownie ten system edukacji jest skonstruowany. On jest po prostu genialny. Jak tak sobie myślę, to aż nie chce mi się wierzyć, że on tak działa. I że ma tylu przeciwników. Oni chyba po prostu jego nie rozumieją.
Jak można nie lubić szkoły, skoro ona chce tylko naszego dobra? Ci wszyscy nauczyciele z takim oddaniem i pasją do dziś poświęcają swój czas osobisty tylko po to, by sprawić uczniom przyjemność. By dać radość. Te wszystkie niezapowiedziane kartkówki mają nauczyć nas radzenia sobie w niezwykłych sytuacjach. Tak, tak. Nie śmiejcie się – dzięki temu potem będziecie w stanie radzić sobie w podobnych sytuacjach w pracy, gdy na przykład wasz szef nagle wpadnie do biura i krzyknie: kontrola! Zdobywanie dobrych ocen jest jak zdobywanie przyjaciół: wymaga dużego wysiłku ale dopiero po czasie możemy stwierdzić, że było warto. No bo jak tak patrzę na tę moją szufladę, w której trzymam moje wszystkie dyplomy ukończenia uczelni wyższych oraz wszystkie certyfikaty i świadectwa ukończonych kursów, to nachodzi mnie taka refleksja: kim byłbym bez nich? Czy byłbym tym samym Krystianem Ostrowskim…? Czy byłbym takim wartościowym człowiekiem? A co gdybym nie zrobił matury? Lub w ogóle nie skończył szkoły średniej? Przecież nie mógłbym chyba spojrzeć w lustro. Czy człowiek bez szkoły może w ogóle mieć jakąś wartość? I osiągnąć coś w życiu? Kim byłbym nie znając daty tak ważnej Bitwy Pod Grunwaldem, nazwiska pierwszego króla Polski czy konsekwencji Hołdu Pruskiego? Kim byłbym nie potrafiąc użyć w praktyce twierdzenia Pitagorasa, zasady dynamiki Newtona, układu okresowego pierwiastków Mendelejewa czy nie daj Boże nie znał nazw najgłębszego i największego jeziora w mojej ojczyźnie.
Dlatego właśnie tak bardzo jestem wdzięczny systemowi edukacji, że zmusił moich rodziców, by posłali mnie do szkoły. Bo nawet jeśli, jak sądzą przeciwnicy edukacji, większość informacji można znaleźć w Internecie, to przecież to nie to samo, co usłyszeć to z ust tak wybitnych ludzi, którzy pracują w polskich szkołach. Tym bardziej, że przekazują to zawsze z uśmiechem i taką serdecznością. Przecież ci ludzie muszą się do tego przygotować i powinniśmy doceniać ich pracę. Nawet jeśli większość tej wiedzy znajduje się w podręcznikach, to przecież tylko dzięki nauczycielom tak naprawdę możemy w pełni zrozumieć, co jest w nich napisane, bo sami może mielibyśmy problemy lub zrozumielibyśmy coś niewłaściwie i potem tak to zapamiętali i przekazali swoim dzieciom.
To dzięki szkole każdy uczeń może wstać rano i pójść do miejsca, gdzie nie będzie się nudzić, jak w domu, gdzie spędzi miło czas, dowie się wiele o życiu, świecie i w ogóle o wszystkim. Gdzie zostanie obdarzony uśmiechem, miłym słowem, dobrocią i miłością. Gdzie zostanie wysłuchany, doceniony, zauważony. Gdy jest smutny – pocieszony. Gdy jest mu ciężko – zmotywowany, podniesiony na duchu. No i zrozumiany – bo przecież każdy nauczyciel wie, że uczeń ma też trochę życia po szkole i czasem, gdy zrobi sobie małą przerwę w nauce, spotka się z kolegą czy koleżanką albo też z ciocią czy babcią i przez to nie zawsze uda się mu odrobić pracę domową czy przygotować do lekcji. Ale uczeń na szczęście nie musi czuć się zestresowany z takich błahych powodów.
Szkoła jest cudowna. Zrozumiałem to dopiero teraz. I naprawdę cieszę się, że ona istnieje. Bez niej życie byłoby tak puste. Byłoby niczym. Jak dowód osobisty bez serii. Jak latarka bez baterii.