#5 gegra czyli spoko Krzysiek z wąsem, latające torby i krew Tarantino
W podstawówce ogólnie było więc całkiem spoko. Przede wszystkim strasznie wesoło. Na przykład jak grając w piłkę zbiliśmy wielką szybę od wielkiego okna na holu i każdy musiał się na nią składać. 😛Fajne były też lekcje geografii. Nie żeby nauczyciel jakoś czymś szczególnie dupę urywał, choć koleś był całkiem wporzo XD. Ale sala do gegry była na parterze. Jeśli siedziało się w ostatniej ławce po lewej stronie i otworzyło okno, co raczej było wskazane, szczególnie latem i szczególnie po wuefie, żeby w klasie nie waliło za bardzo świeżym męskim potem (damski kurde aż tak nie śmierdzi, co nie?), to okno odcinało widok na biurko nauczyciela, gdyż – jak każde normalne okno w naszym kraju – otwierało się do wewnątrz (nie wiem, czy wiecie, ale w Anglii okna nie otwierają się ani na zewnątrz, ani do wewnątrz, tylko… do góry!) A że takie okna, około trzymetrowe, były trzy, to jak się już otworzyło wszystkie, biurko nauczyciela w ogóle było niewidoczne. Niezłe, co? Siedzisz sobie w klasie na lekcji i w ogóle nie widzisz ryja nauczyciela. To znaczy buźki. Prawie idealnie. Gdyby jeszcze dało się coś wymyślić, żeby nie było go słychać ani czuć. Chociaż facet z gegry to akurat się mył, nie mogę powiedzieć. Włosy umyte, chyba nawet szamponem, bo jak zdarzyło mi się przejść obok niego to nawet czasem zapachniało. I ładnie ułożone. Sweterek zawsze nosił stylowy, taki w romby, chyba po dziadku, który z kolei pewnie dostał go po swoim. Nikt normalny sam by sobie czegoś takiego nie kupił. Nie no mógł jeszcze dostać go na Boże Narodzenie i zatrzymać sobie mimo, że każdy normalny człowiek dałby go w prezencie komuś innemu. Aaa… zapomniałbym! No i ten wąs! LOL. Czarny jak węgiel, nie za długi, nie za krótki, starannie pielęgnowany. Krzysiek miał pewnie cichą nadzieję, że wyrwie na niego jakąś śliczną blondynę z cyckami dużymi jak Tatry a potem będzie uczył ją topografii swych wyżyn, nizin i razem będą zdobywać szczyty. Nie wiem, być może to dzięki temu wąsowi w końcu, po kilku latach, się hajtnął. Nie wiem, czy z blondyną, bo nigdy nam jej nie przedstawił (fiut jeden!) No i nie wiem, czy miała duże cycki. Ba, nie wiem czy w ogóle miała cycki. Czy ją tym wąsem smyrnął, czy nie, na zawsze pozostanie już raczej tajemnicą. Jedno można powiedzieć: chłopak miał stajla!
Ale kurde wracamy do tych okien. No więc chodzi o to, że jak to okno z tyłu klasy było otwarte i nie było widać biurka nauczyciela, to można było bez problemu szybko przez nie wyskoczyć i już po chwili było się na boisku. Przypominam,że sala do gegry nie była na piętrze tylko na parterze hehe. Wyskoki takie nie trwały jednak zbyt długo, bo Krzysiek nie był wcale takim debilem, na jakiego (jego wąs) wyglądał, i wkrótce rozkminił, że coś takiego się tu odpier*ala i wiecie co zrobił cwaniurek? Zaczął sprawdzać obecność dwa razy: na początku i na końcu każdej lekcji! Inteligentne, co nie? 😀 Nie każdemu jednak z naszej klasy zależało na tej obecności. Byli i tacy kozacy, jak na przykład Rafał czy August, którzy mieli totalnie w dupie, czy mają obecność, czy nie. I nie dość, że dalej wyskakiwali w trakcie lekcji, to zamiast spierdzielić gdzieś szybko i się schować, zostawali centralnie na boisku, które widać było z okien sali, i jak gdyby nigdy nic na lajcie grali sobie w nogę! Luz bluz, wy sobie tam siedźcie i słuchajcie jak szanowny Krzysztof pierdzieli o tak istotnych w życiu sprawach jak lewe (nie mylić z lewackimi) dopływy Odry, rodzaje gleby na Nizinie Kłodzko-Wąchockiej czy podział grawitacyjnych nacieków jaskiniowych na stalaktyty, stalagmity i stalaszity a my tu sobie miło spędzimy czas kopiąc piłkę. 😛
Bywały też takie sytuacje, że chłopaki – gdy już znudziło im się to granie w piłkę – wyrzucali przez okno same torby. Po co? No po prostu, żeby nie było nudno. I potem odchodziły takie dialogi:
– Rafał, pokaż mi swój zeszyt – prosi wąsaty Krzyś.
– Nie mam, psze pana – odpowiada Rafałek.
– A gdzie masz?
– No….w torbie.
– To wyjmij i pokaż.
– Ale ja nie mam torby.
– A gdzie ona jest?
– Yyy…no…za oknem…
– Jak to za oknem?!
– No, wyleciała mi normalnie. Wie pan, okno było otwarte i po
prostu mi wyleciała… Ale zaraz mogę po nią pójść jak co.
– No dobrze, idź.
Rafałowi tylko o to chodziło: zawsze kilka minut lekcji mniej. Myślicie, że to była jednorazowa akcja? Bullshit! Mało tego, z czasem dla Rafała przestało mieć znaczenie, na którym piętrze mamy lekcje. Torba zlatująca z drugiego piętra była jeszcze bardziej zajebistym zjawiskiem! Byście widzieli te jego głębokie zielone oczy pod wielkimi czarnymi rzęsami – świeciły się jak żarówki z radochy! A potem zakręcił nimi raz czy dwa i najtwardsze serce każdego nauczyciela miękło jak Snickers w kieszeni od plecaka w lipcowe popołudnie.
Pamiętam też, jak raz na lekcji gegry montowałem mapę na stojak: taki wiecie, wielki, stary, metalowy. I nagle spierdzielił mi się na palec… Wszędzie pełno mojej krwi, jak u Tarantino! Kawałki skóry z palca latają po klasie, dziewczyny z pierwszego rzędu osuwają się z przerażenia na krzesłach i wpadają pod ławki, lekko ciotowaty Krzysiu łapie się za głowę (albo za wąsa!) i krzyczy: ‘Kurwix, co robić?!’ a ja spokojnie zaczynam sobie schodzić… Straciłem kontakt z realem na kilka sekund i pamiętam tylko, że wszędzie była ta krew. Na bluzie, na spodniach, na podłodze, na torbie. Wszędzie. W końcu, sam nie wiem jak to się stało, ale facet się ogarnął (może ktoś dał mu w mordę z liścia?) i jakoś zadzwonił do mnie do domu (musiał raczej wybiec z klasy, bo smartfonów wtedy jeszcze nie było…) Pamiętacie, że mieszkałem 48 sekund od szkoły? No więc mój fader wpada do sali po jakichś osiemnastu, bo biegł jak szalony myśląc, że umieram, i drze się od drzwi:
– Co się stało?
Na to Krzysiu, zamiast spokojnie odpowiedzieć na pytanie, sam pyta:
– A ty jesteś bratem Krystiana? Nie było w domu nikogo z rodziców?
– Yyyyy… – zaniemówił fader i wytłumaczył po chwili, że Krystiana brat ma jakieś dwa lata, więc nie mógłby przyjść lub coś w tym stylu.
Co za banan z tego Krzysia! XD Koniec końców, fader zabrał mnie na chatę, więc legalnie urwałem się z reszty lekcji. Hurrrra! No ale bliznę mam do dziś. 😛