female teacher

#17 Boska Jagoda anglistka, czy można zostać anglistą mimo szkoły i czy nauka języka obcego w szkole ma sens? :P

#17 Boska Jagoda anglistka, czy można zostać anglistą mimo szkoły i czy nauka języka obcego w szkole ma sens? :P

Gdy szła korytarzem wśród promieni subtelnie za budynkiem szkoły wschodzącego słońca, każdy jej brązowy, jak czekolada z nadzieniem truskawkowym, włos błyszczał niezwykłym blaskiem odbijając światło, które oślepiało każdego przechodzącego obok ucznia płci męskiej. (nieważne, że słońce wschodziło pomiędzy szkołą, szpitalem a cmentarzem – serio, przyjedźcie na ulicę 30 Stycznia w moim rodzinnym mieście, nie ściemniam. Takie są podobno koleje losu. Najpierw szkoła, potem szpital a na końcu i tak wszyscy skończymy w grobie. Niejednego już szkoła, jak to mówią, wpędziła do grobu…)
Gdy delikatnie stawiała swe alabastrowe stopy na posadzce szkolnego korytarza, wydawała się myśleć, że oto kroczy (nie mylić z kroczem) po delikatnym jak skrzydła pszczoły (nie, wcale nie motyla) dywanie w kolorze, oczywiście, czerwonym, specjalnie dla niej rozłożonym (sorki za rym, zapomniałem, że nie piszę teraz wiersza…) 😛 Delikatny, seksowny uśmiech, przedzierał się spod jej czarnych jak węgiel z kopalni Wujek w południowej Polsce okularów. Krocząc zerknęła to w lewo, to w prawo, rzucając skromny uwodzący uśmiech, jakby chciała powiedzieć:

– No chodź, chodź… zapraszam Cię na swoją lekcję… zobaczysz, będzie nieziemsko… No już, nie daj się prosić… Mrrr… <3

Ubrana zawsze skromnie ale lekko wyzywająco; nigdy nie dopinała bluzki na ostatni guzik. Zauważyliście, co mają wspólnego nauczyciele nie dopinający bluzki lub koszuli na ostatni guzik? Nie? No to nie będę Wam odbierał przyjemności dokonania tego odkrycia. Albo nie, powiem Wam, bo przecież niektórzy z Was skończyli już szkołę i pewnie nigdy do niej nie wrócą, więc nigdy nie moglibyście się o tym przekonać i byłoby Wam przykro a może nawet smutno. :/
A więc (początek niepoprawnego podobno gramatycznie zdania) ci nauczyciele delikatnie wysyłają sygnał:

– Zobacz, zauważ, jestem atrakcyjny, jestem seksowny, jestem warty Twojej uwagi… <3
Och, jakie to romantyczne, cnie? 😛 No nie każdy of course. Niektórzy myślą na pewno:
– Pacz jaką mam fajną nową koszulę.
Albo:
– Kurde, wciąż jestem młoda, może uwiodę jakiegoś przystojniaka z klasy maturalnej…?
Niestety, niektórym po prostu odpadł ostatni guzik. A jeszcze inni mają tak spasłą szyję, że go po prostu nie mogą dopiąć. Uważajcie więc z prawidłowym odczytywaniem tych znaków. 😉
Wracamy do boskiej Jagody, anglistki i jej wyglądu. To znaczy to powyżej to może nie do końca wierny jej odbiór przez uczniów. No, może przez nią samą. Nie no, na pewno znalazłby się przynajmniej jeden uczeń, którego jej percepcja odpowiadała temu opisowi. Ale on akurat nosił okulary z tak zwanymi denkami od pepsi i miał wadę wzroku jakieś minus 5,4. Pamiętam, ale teraz serio, jak z chłopakami nuciliśmy pod nosem kawałek Kazika, gdy ona zbliżała się do klasy:

‘Ty w mojej klasie uczysz języka angielskiego
Kiedy idziesz korytarzem, chłopaki w milczeniu
Oni patrzą za tobą, lecz nigdy tobie w oczy
Oprócz mnie jednego – najbardziej nagrzanego.

Spalam się
Dla ciebie spalam się
Spalam się
Dla ciebie spalam się

I nie zapomnę tego dnia, gdy widziałem cię w Sopocie
Było dosyć chłodno, lecz od razu się spociłem
I chociaż gdzieś słyszałem, to nieprawda jak sądzę
Że oddajesz się angielskim turystom za pieniądze.

Spalam się
Dla ciebie spalam się
Spalam się
Dla ciebie spalam się

I rozmawiałem o tobie z moim najlepszym kolegą
Że pojechać bym chciał z tobą do Rio de Janeiro.
Okazało, że dzieje się to z wszystkimi chłopcami
My bierzemy cię w wannach albo pod kołdrami.
Czy wiesz o czym mówię?
Z zamkniętymi oczami’ (Kazik, ‘Spalam Się’)
Dodam tylko, żeby nie było, że Jagoda była panną czyli singlem, więc nikt z nas nie miał zamiaru odbijać jej nikomu a już w ogóle jakiemuś mężowi czy coś.
No, nieważne. Jeśli jest coś, co Jagoda miała boskiego, to już lepiej, żeby to był jej wygląd, niż cała reszta. Bo całej reszty po prostu nie było. Że zostałem anglistą mimo lekcji z Jagodą, to czysty cud z nieba i dar Matki Boskiej Zawsze Dziewicy oraz wynik modlitw mojej świętej pamięci babci o rzadkim imieniu Wita (Vita – z włoskiego ‘życie’) Btw, gdy tak sobie rozkminiam, skąd tyle dobra i szczęścia w mym życiu, mimo w sumie tak wielu przeciwności losu i historii, które mogły skończyć się tragicznie, jak ta śmierć no tego… patyczaka, który podobno zmarł z powodu niedoboru żelaza w diecie, to dochodzę do wniosku, że moja babcia musiała mieć w tym duży udział poprzez swoje gigabajty różańców i innych koronek.
Prawie każda lekcja Jagody wyglądała tak samo, czyli w ogóle nie wyglądała. Wchodziliśmy do klasy (3 minuty), siadaliśmy do ławek (3 minuty), wyjmowaliśmy książki (3 minuty), sprawdzaliśmy homłerk czyli pracę domową (10 minut), przerabialiśmy rozdział (15 minut). Pozostałe kilka minut poświęcane było na uspokajanie klasy. Wiem to z opowiadań mojego best frenda, Marcina, bo sam osobiście większość lekcji spędzałem za drzwiami. Nie żebym był jakoś niekulturalny czy coś w tym stylu i sam dobrowolnie opuszczał klasę podczas lekcji. Nic z tych rzeczy. Po prostu boska Jagoda sama mnie o to prosiła. 😛 Wiecie, jakie z jej miliona zdań, które wypowiedziała podczas nauki w ogólniaku, zapamiętałem najbardziej?
-Christian! You are constantly talking! Go out!
Co na polskie byłoby jakoś:
-Krystian! Jakie ty masz kur*a zajebiście niebieskie oczy! Umów się ze mną!
A w wersji bardziej dokładnej i wiernej:
-Krystian! Ty ciągle gadasz! Wyjdź!
No komu jak komu ale mnie dwa razy powtarzać nie musiała. Mimo, iż była boska. Mimo tych czarnych jak węgiel z kopalni Wujek w południowej Polsce okularów. Mimo tych włosów jak czekolada z nadzieniem truskawkowym. Tylko debil nie skorzystałby z takiego zaproszenia. Do wyjścia.
-With pleasure, Madam. – szeptałem cichutko.
Co znaczyło:
-Też mi się podobasz, kociaku. 😉
A w wersji bardziej dokładnej i wiernej:
-Z przyjemnością, proszę Pani.

Wychodziłem więc i… po chwili już siedziałem albo w sklepiku szkolnym na kawie, albo poruszałem egzystencjalne tematy w szkolnej palarni, która była moim ulubionym, mega klimatycznym miejscem w szkole, albo włóczyłem się już po parku, który znajdował się naprzeciwko szkoły i cmentarza. Biedna Jagoda, torturowana wewnętrznie wyrzutami sumienia, wysyłała zwykle po kilku minutach jakiegoś ziomka z klasy aby mnie zawołał (=zaprosił ponownie na lekcję) ale mnie już tam zwykle nie było LOL 😀
Tak więc, moi drodzy, większość lekcji angielskiego w szkole średniej spędzałem poza klasą. I dzięki temu, między innymi, zostałem anglistą… 😛 Pamiętajcie, kimś zostaje się MIMO szkoły. Nie zawsze oczywiście. Ale zwykle. MIMO programu nauczania. MIMO jednego czy drugiego nauczyciela. MIMO zjebanej metodyki lub raczej jej braku. MIMO nudy na lekcji. A w moim przypadku jeszcze konkretnie mimo niezbyt poprawnej wymowy Jagody (jej wymowa dźwięku ‘th’ czyli ð, występującego np. w wyrazie ‘mother’ lub ‘motherfucker’ była po prostu epicka i brzmiała dokładnie jak polskie ‘z’. Niektórzy nawet to od niej przejęli kurde…)
Pamiętam jedną (sic!) lekcję, która mi się nawet podobała. Serio, była spoko. Gdy Jagoda uczyła nas ‘kolędy’ pt. ‘Santa Claus Is Coming To Town’. Kurde, naprawdę dzięki niej znam ten tekst do dziś na pamięć! Ale wiecie dlaczego? Nie, nie, wcale nie dlatego, że przyszła na lekcję wyglądając jak Santa Claus. Ani nie dlatego, że omawiając z nami tradycje świąteczne w Wielkiej Brytanii postawiła każdemu na biurku solidny kieliszek grzanego wina volume 13% (a że połowy klasy nie było, to wypadły po dwa kielonki na głowę i wszyscy się lekko najebali…) Ani nie dlatego, że w ramach be forte party zatańczyła nam na własnym biurku kawałek ‘Jingle Bells’ dzwoniąc przy tym własnymi dzwoneczkami spod bluzki. (mrrr…)
Pamiętam ten tekst do dziś, bo najpierw przez 10 minut pisała go ręcznie na tablicy po to byśmy przez następne 15 minut ręcznie go przepisywali do zeszytów (tak tak, oszczędność ksero…) 😛 Przez kolejne 5 minut sama osobiście nam tę piękna piosenkę śpiewała (no ok., z pomocą bumboksa) i przez resztę lekcji śpiewaliśmy my, czyli klasa. Do dziś widzę ją nucącą z pasją:

-‘ You better watch out,
You better not cry,
You better not pout
I’m telling you why.
Santa Claus is coming to town!’

Bosz, ale się kurna świątecznie i sentymentalnie zrobiło… 😉

Boska Jagoda nie była moją jedyną anglistką w liceum. Niestety. Był jeszcze Zdzichu. I był równie boski, jak Jagoda. Na samą myśl o nim gęba rozszerza mi się na odległość od Los Angeles do Pekinu. Wysoki, z twarzą zarośniętą jak Puszcza Kampinoska lub pachy naszej szatniarki. No i ten wąs, co niejedną pi*** trząsł. Zdzichu to był nawet dobry chłopak; często się uśmiechał. Ale mimo to, skurczybyk, nie lubił stawiać ocen bardzo dobrych. Nawet, jeśli potrafiłeś. Mimo, że sam nie miał filologicznego wykształcenia, wymagał od swoich uczniów doskonałej wymowy. Pamietam, jak musiałem przed całą klasą zdawać na piątkę na koniec semestru, bo on jakoś nie dowierzał, że tak dobrze umiałem. Podobno nauczył się języka odsiadując wyrok w Alcatraz za zarżnięcie siekierą własnej żony za to, że pewnego razu zrobiła mu kanapki do pracy z majonezem, zamiast z keczupem (a wiedziała przecież, że nie cierpi keczupu…) Inni mówili, że wygrał jakąś wycieczkę olinkluziw po jueseju i że nie wrócił z niej przez rok do kraju, bo mu jakaś meksykańska sprzątaczka paszport z wizą za*ebała, gdy chlał tequilę w burdelu w San Francisco. Jeszcze inna plotka mówiła, że jego teściowa miała afrykańskie korzenie i że pochodziła z Somalii (pewnie dlatego też miał po niej dość odstający brzusio…), no i że on często latał z żoną ją odwiedzać i tam się nauczył jak zrywać z drzew banany, jak tańczyć afrykański taniec brzucha, jak prawidłowo klepać po tyłku murzyńskie tancerki, no i przy okazji języka. Do dziś nie wiem, która z tych historii była prawdziwa. Wiem natomiast, że facet był lekko zboczony, bo ślinił się na widok cycków moich koleżanek jak mały bobas na widok sutka własnej matki. A że jedna z nich, Baśka, miała czym oddychać, i lubiła się tym chwalić, Zdzichu na jej widok mdlał prawie i aż mu się nogi uginały, sztywniał kark i nie wiem, co tam jeszcze innego. Całe szczęście był hetero. 😛
Koniec końców, zostałem anglistą. Pomimo tak wielkiego zaszczytu bycia uczniem takich gwiazd jak Boska Jagoda czy Zboczony Zdzichu. 😀 Można? Można.

You Might Also Like

Komentarze

school 2

#16 czy szkoła jest do dupy dla nauczyciela? jedzenie na lekcji, przerwy, rada pedagogiczna, oceny, dyrektor… :P

walk

#18 papierek na gimnazjalnej podłodze i kto powinien go podnieść? :P

Visit Us On Facebook