#10 czy oceny mają jakieś znaczenie w życiu?
Nauczyciel ma władzę. Ma moc. Jedną oceną może poprawić komuś humor lub go zniszczyć. Może podnieść lub obniżyć czyjąś samoocenę i poczucie własnej wartości. Może pokazać, że życie jest sprawiedliwe lub nie. Krótko mówiąc: ma niewyobrażalnie wielki wpływ na życie młodego człowieka i na całą jego przyszłość.
Mimo, iż minęło już tyle lat, pamiętam dokładnie każdą ocenę, którą według mnie otrzymałem niesprawiedliwie.
Na marginesie, wczoraj znowu śniło mi się, że przychodzę do szkoły, gadam z kumplami a oni do mnie:
-Jak tam, umiesz na test?
-Jaki znowu test?! – pytam czując jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła.
-No z matmy… – odpowiadają.
-Nie… Przecież ja nic nie umiem. Dlaczego nikt mi nic nie powiedział… – zaczynam rozpaczać.
Ja pierdzielę. To się chyba nigdy nie skończy. No ale przynajmniej mam o czym pisać. 😛
Wracając do ocen. Ja rozumiem, że każda szkoła czy nawet nauczyciel ma jakiś tam mniej lub bardziej mądry system oceniania, którym kieruje się obliczając ocenę. Ale co można powiedzieć o takim nauczycielu, który za chole*ę nie da wyższej oceny, gdy brakuje jednego punktu? Albo pół? Czego jako nauczyciel uczysz swoich uczniów? Sprawiedliwości? Że niby nie możesz postąpić inaczej? Bo kto Ci zabroni? Twój samodzielnie stworzony system oceniania?
Kiedyś w ogólniaku, z powodów o których napiszę w późniejszych rozdziałach, znienawidziłem biologię – mój ukochany i ulubiony przedmiot w podstawówce. Nigdy nie cierpiałem wkuwania na pamięć a te lekcje dokładnie na tym polegały. No to babka dała mi szansę na zaliczenie semestru. Siedziałem, jak debil, cały weekend, trzy dni, dzień i prawie całą noc, robiąc sobie przerwy tylko na posiłki i szluga. Wkułem cały ten idiotyczny i porąbany materiał na pamięć. Dałem radę. Sam w to nie wierzyłem, ale okazało się, że mam jeszcze kilka megabajtów wolnej pamięci w mózgownicy. Zmieściło się. Że bolało, to nic. Czego się nie robi dla … Odpowiadałem potem z zajebiście ogromnego materiału. Zdałem. Ale na koniec, gdy biologica zadała mi dodatkowe pytanie – nie wiem do dziś dlaczego: czy aby mnie upokorzyć, czy szczerze sprawdzić, jak sobie poradzę – na które znałem odpowiedź tylko dlatego, że pamiętałem to z podstawówki, zdarzyła się taka oto sytuacja.
Babka wiedziała, że odpowiedziałem bardzo dobrze na prawie wszystkie pytania. Za świadków miałem uczniów mojej klasy: siedzące w pierwszych ławkach mózgi, które gotowe były zrobić wszystko, o co tylko poprosi nauczycielka. Nigdy nie ogarniałem takich ludzi: pani mówi: ‘Otwórzcie książki’ oni od razu otwierają. Pani mówi: ‘Zamknijcie książki’, oni zamykają. Pani mówi: ‘A teraz spójrzcie na tablicę’, oni od razu patrzą. Zero wahania. Zero buntu. Zero indywidualizacji w procesie przetwarzania otrzymanych informacji. Takie roboty. Zrobią każde zadanie, podkreślą każde słowo, zakreślą w ramkę wszystko, co pani powie. Ciekawe, czy gdyby powiedziała: ‘Zdejmijcie ubrania, wejdźcie na ławki i teraz robimy nagą zumbę!’ – też by posłuchały…? 😀 LOL Albo gdyby taki pseudoautorytet zdobyty jedynie przemocą werbalną i terrorem, no bo na pewno nie przyjaźnią czy miłością, który zawsze mówi doniosłym i pompatycznym tonem uważając się za osobę na dużo wyższym poziomie, niż jej uczniowie, gdyby taki ktoś poprowadził jakiś wykład w taki sposób:
‘Proces fotosyntezy roślin polega na……….. A teraz proszę was wszystkich bardzo, wys*ajcie się i idźcie już do domu’
Zawsze marzyłem, żeby coś takiego usłyszeć i dzięki temu móc zobaczyć normalnego człowieka w nauczycielu. I reakcję tych poddanych. 😛
No to wracamy do tego mojego zaliczenia semestru. Kończę odpowiadać. Babka rzuca ostatnie podchwytliwe pytanie:
– Czy znasz witaminy rozpuszczalne w tłuszczach? – uśmiechając się jakby miała do czego.
– Pani profesor, ale tego nie było w materiale tego semestru – od razu zaczyna bronić mnie moja ukochana i lojalna klasa. Bosz, jak ja ich wszystkich, mimo wszystko, kochałem. I chyba kocham do dziś. 😛
– Nie, nie… w porządku – odpowiadam tonem świadka składającego zeznania w sądzie w momencie, gdy jego adwokat krzyczy ‘Sprzeciw, Wysoki Sądzie!’ – Znam odpowiedź na to pytanie – dodałem z dumą.
Klasie poopadały wszystkie szczęki, babka nie wie czy się śmiać czy też zrobić ze swoją szczęką to, co klasa. (może nie mogła jej opaść, bo tego dnia nie założyła)
– A,D,E,K, to te witaminy – rzucam czując się jak gladiator wygrywający walkę i otrzymujący oklaski całego rzymskiego amfiteatru. 😉
Opadnięte szczęki wszystkich opadają jeszcze niżej. Słychać odgłos powietrza wciąganego głęboko do płuc przez wszystkich moich ziomków. Wszystkie oczy zwracają się ku babce od biologii oczekując jej werdyktu. Co powie? Czy zachowa twarz i okaże miłosierdzie? Czy udowodni, że nie jest tak wredna, na jaką zwykle wygląda? Czy jej werdykt spowoduje, że znowu zacznę kochać biologię tak, jak kiedyś? Czy zamruga swymi wcale nie brzydkimi powiekami i pomacha swymi uroczymi rzęsami, niczym euglena zielona albo pantofelek i sprawi, że padnę na kolana i wyznam jej miłość a potem zacznie się nasz romans i ona powie:
– Krystian, uczę cię biologii już tyle miesięcy i specjalnie zadałam ci ten materiał, abyś się go nauczył i potem odpowiadał przed całą klasą stojąc przy mym biurku, tak blisko mnie, że prawie cię dotykam… i specjalnie dałam ci trudniejsze pytanie, aby usłyszeć wyraźnie szybsze bicie twego serca bo tak naprawdę mam nadzieję, że bije ono dla mnie i żebyś przez to po prostu zwrócił na mnie uwagę… <3
W rzeczywistości powiedziała coś w stylu:
– Umiesz bardzo dobrze. Wstawiam ci czwórkę za tę odpowiedź. Ale na semestr nie mogę dać ci wyższej oceny, niż trzy. Mam nadzieję, że zmotywuje cię to do dalszej pracy i na koniec roku szkolnego będę już mogła wstawić ci cztery.
Gów*o, jedno wielkie gów*o. ‚Nie możesz? Bo co kur*a? Bo ci korona spadnie z głowy…?’ Zmotywowała mnie tym jak ch**! Myślicie, że wiedząc, że zasłużyłem na czwórkę, miałem potem w ogóle ochotę uczyć się biologii? Myślicie, że miałem ochotę chodzić na jej lekcje? Myślicie, ze miałem w ogóle ochotę oglądać jej fejs i tę szaro-czarne kręcone hery…? Macie rację. Nie miałem. Przez niesprawiedliwe ocenienie w ogóle miałem w dup*e zarówno tę nauczycielkę, jak i jej przedmiot, który – przypominam – był moim ulubionym jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej.
Jak dla mnie, kolosalna porażka i dydaktyczna, i wychowawcza. Ona miała moc, miała władzę. (zamiast ‚Mam Tę Moc’ wyśpiewała: ‚Mam Ten Mocz!’… ) Miała wpływ na moje życie, na moja przyszłość. Mogła sprawić, bym znowu zakochał się w biologii. Może poszedłbym na medycynę i został dobrym lekarzem? Może na przykład zostałbym dentystą i wkładał ludziom łapy do buzi (zawsze lepiej łapy niż coś innego). Albo psychiatrą i zająłbym się tymi czubkami z ministerstwa Óbikacji i uzdrowił systemem edukacji. 😛 Albo może proktologiem i zajmowałbym się wyciekami z odbytnicy lub nie trzymaniem stolca i gazów. Albo jeszcze ginekologiem i zaglądałbym do damskich no tych…jak im tam…sami wiecie XD (btw, zastanawialiście się kiedyś, z jakich powodów człowiek wybiera zawód ginekologa na przykład? Wtedy jeszcze nie mogła wiedzieć, że wybiorę inny zawód. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że będę anglistą. Może zmarnowała swoją oceną mój wielki, choć jeszcze wtedy nie odkryty, talent. Tym przykładem chcę Wam teraz pokazać, że jedną oceną nauczyciel ma moc zmienić całe życie swojego ucznia. Jedną pie*rzoną oceną. Zmienić jego całą przyszłość. Jednym punktem. Jednym zdaniem. Całkiem niezła odpowiedzialność, co nie? Może nie aż tak wielka, jak chirurga ratującego życie na stole operacyjnym, ale też wielka. Jesli jesteś nauczycielem, pamiętaj: ‚Masz Tę Moc!’ <3 CDN